sobota, 23 maja 2015

Rozdział 1: Riot {Dragon Tattoo}

- Slash, wstawaj, bo za godzinę jedziemy - ktoś mnie usilnie szturchał. Otworzyłem jedno oko, a potem drugie. No jasne, to ten kutas. 
- Spierdalaj, Ed - rzuciłem w niego poduszką, którą złapał i położył w rogu łóżka.
- Stary, wiem, że jesteś gwiazdą, wiem, że jesteś zmęczony po koncercie, ale inni nie użalają się tak nad sobą. Sam wybrałeś takie życie.
- Mówiłem, że masz spierdalać? Wynocha, zanim coś ci zrobię! - wrzasnąłem. Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi, ale i tak słyszałem, co się za nimi działo.

Myles
- Naprawdę go nie ogarniam. Wiesz, rozumiem, że jest zmęczony, wszyscy jesteśmy. Ale on się uważa za pana wszechświata! Nie wiem, jeśli ty go nie postawisz na nogi, to już chyba nikt nie da rady - zwierzył mi się Eddie.
- Zobaczę, co da się zrobić - pocieszyłem go.
Wszedłem do jego sypialni. Nieraz już to robiłem, dlatego nie odrzucił mnie bałagan, który zobaczyłem. Rozwalone meble, opróżnione butelki po alkoholu czy wszechobecne niedopałki papierosów były u niego normą. Kiedy był trzeźwy, to zwykle dbał o porządek, ale na trasie kompletnie tracił głowę.
W tej chwili leżał na łóżku odwrócony do mnie tyłem, mamrocząc coś pod nosem. Wolnym krokiem się do niego zbliżyłem, uważając, by się nie potknąć o coś na podłodze. W pewnej chwili nadepnąłem na jakiś przedmiot, a on głośno zaszeleścił. Slash drgnął, ale nie spojrzał się w moją stronę.
- Kimkolwiek jesteś, spierdalaj - oznajmił.
- Nie jestem kimkolwiek, i nie spierdolę - odrzekłem zdecydowanym tonem. - Jak chcesz, żebym wyszedł, to niestety będziesz musiał ruszyć dupę i mi w tym pomóc.
Nie odpowiedział, jedynie głośno westchnął, jakby szykował się do zwierzenia.
- Slash, co jest? Masz dość trasy? Słuchaj, jeśli potrzebujesz odpoczynku, to powiedz. Pogadam z Eddie'm, przesunie się parę koncertów...
- Nie rozumiesz. Nikt kurwa nie rozumie - stwierdził z goryczą w głosie. - Tu nie chodzi o jeden czy dwa koncerty. Tu chodzi o wszystko. Słuchaj, większą część mojego życia spędziłem na koncertowaniu.
- No - przyznałem mu rację. - I ja również.
- Tyle, że ty przez wiele lat za dużo nie osiągnąłeś.
Po tych słowach zaczęło się we mnie gotować, ale obiecałem sobie, że wytrzymam.
- Ja już po prostu mam tego dość - kontynuował. - Nie potrzebuję przerwy; potrzebuję zmiany. I to takiej porządnej. Dajcie mi w spokoju dokończyć tą trasę. Po niej już nic mnie nie wiąże z wytwórnią. Po niej znowu stanę się wolnym człowiekiem.
- I po niej nastąpi koniec Slasha - dokończyłem.

Eddie
Stałem tam już dobre pół godziny, czekając na Mylesa. Zaczynałem już się powoli o niego bać. Nigdy nie miałem zbyt dobrych relacji ze Slashem. Zawsze traktowałem go jak klienta i chyba tak już pozostanie.
Myles to coś innego. Może i nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale zawsze lubiłem z nim gadać, w sumie to tak samo jak wszyscy. Ma coś w sobie takiego, że wszyscy go lubią. Z każdym się dogada. Taki skromny chłopak z małego miasteczka, ale z wielkim talentem.
Zaczynałem się już powoli o niego martwić. Pijany Slash był nieprzewidywalny. Czasem potulnie zasnął na kanapie, a czasem rozwalał wszystko, co tylko dało się rozwalić. Na szczęście usłyszałem szczęk zamka, a z ciemności wyłonił się wokalista.
- I co? - zapytałem.
- Chce skończyć z graniem. Dajmy mu święty spokój. Pozwólmy dokończyć trasę, a potem każdy rozejdzie się w swoją stronę - oznajmił.
Widziałem wyraźnie, że coś go gryzie. Postanowiłem jednak nie drążyć tematu; nic by to nie dało. Jak on się na coś uprze, to nic tego nie zmieni. Prawie.
Jedynym sposobem, by coś od niego wyciągnąć jest konfrontacja z kimś równie upartym. Błagam, nie, nie, tylko nie on! Ja nie chcę iść do Slasha...

2 komentarze:

  1. Wow, że niby koniec slasha? :o Jestem ciekawa czy wybiją mu to z głowy :o Chociaż jestem ciekawa jakby wyglądało by jego życie wtedy ;) Czekam na więcej i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, "niby koniec Slasha" to dobre określenie, z naciskiem na "niby". Slash czuje się znudzony, ale nie jest w stanie funkcjonować bez gitary, o czym się jeszcze niejednokrotnie przekona ;) Niestety bez innych rzeczy żyć też nie może i to go zgubiło. Co do wybijania... I tak, i nie. Tak, wiem, jestem okrutna, nic nie mówię XD W każdym razie poznasz oba przypadki :D

      Usuń